biografia
galerie obrazków
partytury
dźwięki
płyty artystyczne
performance
działania kuratoryjne
kontakt





Rzecz o Andrzeju Mitanie

W roku 2010 ukazał się obszerny album „Tytuł roboczy 2009 (029 – 030)”, pięknie wydany przez Stowarzyszenie Edukacji i Postępu STEP . To rzecz o Andrzeju Mitanie przez niego autorsko opracowana, przy ścisłej współpracy Klary Kopcińskiej, Józefa Żuka Piwkowskiego i Dobrochny Badory. To historia jego życia, twórczości i jego idei sztuki, w tym: plastyki, sztuki pojęciowej, poezji i muzyki. Andrzej Mitan jest artystą iście renesansowym. Kompozytorem, wokalistą, performerem, autorem tekstów o sztuce, twórcą poezji wizualnej, wydawcą i wreszcie – kuratorem. Także przyjacielem wielu artystów i sądzę - moim. Twórcą znającym dobrze Życie, artystów kilku pokoleń, i Sztukę. Twórcą bezkompromisowym, za dewizę mającym sentencję: „Elita to ludzie żyjący w prawdzie, których charakteryzuje bezinteresowność w czynieniu dobra i piękna”.

Andrzej Mitan to przedstawiciel pokolenia które kultywowało wcześniejsze – bardzo udane próby łączenia sztuk wizualnych z poezją konkretną, teorią sztuki, muzyką konkretną i jazzową, performansem, happeningiem, i działaniami w przestrzeni publicznej i społecznej. Rozszerzający idee: sztuki pojęciowej, Fluxusu, Jerzego Ludwińskiego, Zbigniewa Makarewicza, małżeństwa Partumów, Cieślarów i nie tylko ich. To pozytywne idee neo i postawangardowe, anarcho – utopijne, będące istotą artystycznego życia i atmosfery lat 60 – 70. Epoki kontrkultury i poglądów na sztukę takich artystów jak: Nam June Paik, John Cage’a, George Maciunas, Jonas Mekas i innych. O nim to Jerzy Ludwiński powiedział, iż jest on „największym jazzmanem wśród artystów (wizualnych) i największym artystą (wizualnym) wśród jazzmanów”.

Andrzej to dziecko roku 1950. Studiował na UMCS i KUL w Lublinie oraz ATK w Warszawie. Od końca lat 60 czynnie uczestniczył w PRL-owskim życiu kulturalnym w jego najlepszym – alternatywnym wydaniu. Oglądając zdjęcia i czytając teksty w „Tytule roboczym” oraz w książce Kamila Sipowicza „Hipisi w PRL - u” odnosi się wrażenie, iż neoawangarda artystyczna oraz kultura alternatywna w wydaniu hippie, to jedyne barwne punkty na szarej mapie „realsocjalistycznej” rzeczywistości . Sztuka to bodaj jedyny bastion i azyl normalności tamtych czasów.

Spotkałem Andrzeja Mitana jeszcze w moim okresie studenckim, w latach 70., ale poznałem jego działalność dokładniej podczas studiów na PWSF T i TV, bywając w Rivierze Remont – swoistym tyglu kulturalnym tamtej epoki. Jak wspomina sam Mitan: „Do Warszawy przyjechałem w 1974 r. z Lublina (…). Rivierę-Remont zidentyfikowałem jako jedno z najważniejszych miejsc życia artystycznego i intelektualnego. (…) Bardzo szybko dołączyłem do grona animatorów muzyki, teatru, filmu i plastyki proponując projekty o charakterze interdyscyplinarnym.” I ta wspomniana „interdyscyplinarność” to immanentna cecha twórczości Andrzeja. Znana była już wszystkim grupa Onomatopeja, potem Święta Racja i Super Grupa bez Fałszywej Skromności (z Januszem Trzcińskim, Andrzejem Bieżanem, Helmutem Nadolskim i Andrzejem Przybielskim) oraz Niezależne Studio Muzyki Elektroakustycznej. Zespoły, których Andrzej Mitan był dobrym duchem i animatorem. W Remoncie Andrzej organizował koncerty i inne imprezy artystyczne współpracując ściśle z nieżyjącym już wybitnym artystą – Cezarym Staniszewskim i Tomaszem Wilmańskim, do dzisiaj prowadzącym w Poznaniu Galerię AT (Aktywności Twórczej). Co do muzyki Andrzeja? Sam wspomina w wywiadzie z samym sobą: „Jak każdy dobrze wychowany chłopiec słuchałem i analizowałem Bacha, potem impresjonistów, potem wielkich kontestatorów – Schwittersa i Cage’a, potem Coltrane’a, Davisa, Jarreta, Hendrixa, Mclaughlina… i odważyłem się. W 1968 r. z Janem Olszakiem i bratem Piotrem powołaliśmy do życia grupę artystyczną Onomatopeja”.

Czym były Galeria RR i Riviera Remont w późnych latach 70, 80 i w pierwszym okresie stanu wojennego? Jak napisała o omawianym albumie Eualia Domanowska „W takiej atmosferze (stanu wojennego – przyp. aut.) działała Galeria RR w studenckim klubie Riviera Remont w Warszawie - szalona wyspa wolności i świetnej sztuki, nie mająca polskiego odpowiednika w tamtej dekadzie. Zupełnie niepojęte, jak działającym tam artystom udawało się ominąć cenzurę, organizować międzynarodowe wystawy, koncerty i festiwale, wydawać płyty i książki artystyczne. Prowadziła ją trójka przyjaciół: Cezary Staniszewski i Tomasz Wilmański z Poznania, Andrzej Mitan z Warszawy.”

Można by o tym napisać powieść. RR była niesamowitym miejscem gdzie spotykali się tak różni ludzie jak Grzegorz Małecki, Adam Sandauer, Piotr Bikont, wspomniany Cezary, Wojtek Olesiak, Kazik, muzycy wszystkich ważnych punkowych formacji, Andrzej Przybielski, Władysław Jagiełło, Helmut Nadolski, Ryszard Sarbak i teoretyk - Jerzy Ludwiński. Również artyści polskiej neoawangardy - Koji Kamochi, Włodzimierz Borowski, Halina i Jan Gałkowscy i inni. Także muzycy: Jan Olszak, Krzysztof Knittel, Paweł Szymański, Stanisław Krupowicz, Andrzej Bieżan, Mieczysław Litwiński i Tadeusz Sudnik. Oczywiście - też - infiltrujący to środowisko, bardziej obeznani z kulturą i wykształceni esbecy. Mieliśmy zresztą pełną tego świadomość. Riviera Remont była swoistym tyglem, pełnym „wariatów”, „nawiedzonych” i ludzi dobrych oraz „paskudów”. W tym wszystkim - Mitan był królem.

W Remoncie koncertowali najwięksi twórcy polskiego i światowego jazzu, muzyki trzecionurtowej, neoawangardy i najlepszego wówczas punk-rocka. W Remoncie odbywały się niesamowite jamy – w których z „małolatami” grali weterani Helmut Nadolski czy Władysław Jagiełło a do tego – każdy mógł się dołączyć korzystając ze wspólnych instrumentów. W zasadzie były to prapoczątki yassu. Jak pisze Eualia Domanowska: ” Było to możliwe, ponieważ działali (Mitan, Staniszewski, Wilmański – przyp. aut.) poza instytucjami. Zdanie, które brzmi paradoksalnie, ale jest prawdziwe. Cenzura z Mysiej nie traktowała wtedy poważnie ani kultury studenckiej ani trochę hippisowatych muzyków czy wystaw prezentujących poezję konkretną i instalacje artystyczne. Jeśli cenzor miał jakieś wątpliwości, Cezary lub Andrzej zapraszali go na wódeczkę i jakoś się udawało.” Władza była przekupna, skorumpowana a jej morale nikłe. Jej pretorianie nie byli fanatykami – tylko frustratami i karierowiczami, czasem - socjopatami.

Przed stanem wojennym Janusz Trzciński i Andrzej Mitan zainicjowali z grupą aktorów i czołowych polskich muzyków jazzowych tych – bardziej ze sceny alternatywnej –wywodzącej się z free jazzu, ambitny projekt – „Księgę Hioba”. Jej premiera miała miejsce w 1981 na „Jazz Jamboree”. Było to podczas karnawału Solidarności i przypowieść biblijna, na kanwie której oparty był scenariusz projektu odbierana była jako alegoria i metafora tamtych czasów. A także metafora Holokaustu, bo uczestniczył w tym przedsięwzięciu artysta polski od 1968 roku przebywający w Izraelu, Adam Baruch – obecnie producent - i tak to interpretował. Stan wojenny pokrzyżował plany, tak Andrzejowi, jak i wielu innym artystom,. Jednakże Księgę Hioba udało się w 1985 roku zrealizować i nagrać w Studio Teatru STU w Krakowie - w warunkach, jak na tamte czasy, komfortowych. Adam Baruch wspomina, iż to dziecko miało „22 letnią ciążę”, a całość ukazała się dopiero w 2007 roku.

Andrzej Mitan od 1982 roku działał nielegalnie – pół legalnie i całkiem legalnie, co było taktyką całego naszego pokolenia. Z władzą rozmawiać trzeba było – byleby nie iść na niegodne i podłe kompromisy oraz nie szkodzić bliźnim. Pamiętam takie epizody ze szkoły filmowej, gdzie wówczas przebywałem. Rektor Henryk Kluba „dowalił nam” szkolenie wojskowe. Zawsze na wejściu emerytowany pułkownik informował nas: „...ja wam nic nie będę mówił bo i tak to nie ma sensu. Wy też mi nic nie opowiadajcie ważnego, bo nie chce nic o tym wiedzieć”. I takie to były szkolenia. Jak wiemy, NZS został rozwiązany i jedynym sposobem działania były opiekuńcze skrzydła ZSP. Pamiętam, że Andrzej organizując imprezy w Remoncie musiał rozmawiać z każdym. Z ludźmi Solidarności, z klerem i z PZPR-em. Umiał to robić, nie kryjąc swych antykomunistycznych poglądów.

Andrzej Mitan oprócz udziału z niezliczonych sympozjach dotyczących sztuki polskiej neoawangardy, performansach muzyczno-wizualnych jest autorem i animatorem powstania idei „muzycznych płyt artystycznych”. Jak sam wspomina: „Wielu znakomitych performerów, niekonwencjonalnych artystów, kompozytorów i muzyków jazzowych pozbawionych było możliwości profesjonalnego dokumentowania swojej twórczości. Jedynie niezależne wydawnictwo fonograficzne dawało taką możliwość. (…) Dlatego mój projekt zakładał wydanie autorskich obiektów, składających się z płyty i artystycznych kopert (okładek), wykonanych „w systemie hand made”. Każda z płyt (dziewięć tytułów w nakładzie po tysiąc egz.) miała być zarówno dokumentacją stricte muzyczną, jak i niezależnym dziełem wizualnym. W wynajętym pustostanie na ulicy Siennej w Warszawie działała przez kilka tygodni uruchomiona przeze mnie pracownia-manufaktura, gdzie powstawały wykonywane przez twórców artystyczne koperty. W tym gigantycznym przedsięwzięciu wzięli udział m.in.: Włodzimierz Borowski, Edward Krasiński, Andrzej Bieżan, Krzysztof Knittel, Marcin Krzyżanowski, Wojciech Konikiewicz, Janusz Dziubak, Włodzimierz Pawlik, Wojciech Czajkowski, Helmut Nadolski, Andrzej Przybielski, Zdzisław Piernik, Andrzej Szewczyk, Tadeusz Rolke, Andrzej Zaremba, Jarosław Kozłowski, Cezary Staniszewski, Ryszard Winiarski, Tadeusz Sudnik, Tadeusz Konador i liczni wolontariusze. Jak się potem okazało, był to ewenement w skali światowej. W międzynarodowym wydawnictwie „Brooken Music”, poświęconym historii fonografii i sztuce płyt, nasza artystyczna seria została szczególnie wyeksponowana obok dzieł Warhola, Cage’a, Heidsiecka, Vostella, Kagela.”

Andrzej poprzez osobiste przyjaźnie z artystami związany był z międzynarodowym ruchem „Fluxus”. W 1987 r. wspólnie z Cezarym Staniszewskim, Tomaszem Wilmańskim i Emmettem Williamsem zorganizował w Warszawie Międzynarodowe Seminarium Sztuki ETC, w którym uczestniczyło ponad 100 artystów z całego świata. Miała przyjechać Yoko Ono, ale - nie wypaliło. Za to przyjechało masę innych sław. Zorganizowane w 1988 r. Międzynarodowe Seminarium Sztuki zainaugurowało działalność ekspozycyjną utworzonego już wcześniej Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. To była druga taka – po Konstrukcji w Procesie w Łodzi (1981) - prezentacja sztuki współczesnej na najwyższym poziomie w Polsce. Pamiętam, że z Tedem Ciesielskim – operatorem z filmówki i fotografikiem, chcieliśmy to sympozjum zarejestrować dla potomności, ale nieistniejące już Studio im. Karola Irzykowskiego – gdzie wówczas realizowaliśmy inny film, nie było zainteresowane i ani taśmy ani funduszy na to nie dostaliśmy. Jak wspomina sam Andrzej Mitan: „Emmett Williams, światowej sławy artysta i filar międzynarodowego ruchu artystycznego FLUXUS, zrealizował w naszej galerii RR performance pt. „Genesis”. Niedługo potem zorganizowaliśmy wspólnie pierwszy polski Fluxus-Concert (poezja dźwiękowa-jazz-akcja wizualna). Czułem się jak ryba w wodzie i zaproponowałem zorganizowanie w Warszawie międzynarodowego festiwalu sztuki „jakiego jeszcze nie było”. Początkowo Emmettowi i Cezaremu (Staniszewskiemu) pomysł wydawał się nierealny (sytuacja polityczna, zamknięte granice, koszty itp.). A jednak udało się… Międzynarodowe Seminarium Sztuki ETC… odbyło się w maju 1987 r. Uczestniczyło w nim ponad stu znakomitych artystów ze Stanów Zjednoczonych, Europy i Japonii. Dwa lata później zorganizowałem kolejną manifestację sztuki, tym razem w Zamku Ujazdowskim (w budowie). (…) wspaniałą intuicją wykazał się Andrzej Dłużniewski wystawiając okrągły stół.”

W latach 90 ubiegłego wieku Andrzej nadal animował akcje artystyczne i koncerty wspólnie z czołówką artystów polskiej neo i postawangardy wizualnej i muzycznej. Szczególnie warto wymienić historyczny już „Polski poemat dydaktyczny” z 3 kwietnia 2008 roku wykonany przez formację „Koncertu Figur Niemożliwych” (Andrzej Mitan, Mieczysław Litwiński, Tadeusz Sudnik, Zbigniew Wegehaupt i Janusz Skowron). To performance słowno muzyczny, poemat-obraz i wykład-koncert zarazem. Z niego pochodzi cytowane na wstępie motto o elicie. To też swoisty traktat o estetyce, etyce i filozofii Andrzeja Mitana. Wszystkich projektów, w których brał udział i które animował, na tychże łamach nie jestem w stanie opisać, bo trzeba by poświęcić temu osobny tematyczny numer „Artluka”. Zainteresowanych odsyłam do Internetu i do opisywanego albumu, wydanego dzięki Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Miastu i Gminie Grójec jak i Mazowieckiemu Centrum Stuki Współczesnej (Elektrownia) w Radomiu.

Andrzej przetrwał PRL, stan wojenny i początek wieku XXI. Przedwczesną śmierć wielu przyjaciół artystów; w tym Cezarego Staniszewskiego, Włodzimierza Borowskiego, Jerzego Ludwińskiego i innych. Przetrwał narodziny nowych tendencji w sztuce, jazzie, muzyce klasycznej, world i etno – music. Przetrwał narodziny postmodernizmu i przesilenie ponowoczesne. Zresztą - słuchając obecnych produkcji Możdżera, artystów sceny polskiej, afrykańskiej, latynoskiej i nowojorskiej lat 80. i 90., oraz samego Mitana, teoretycy jazzu powinni na nowo zacząć pisać definicję gatunku. Obecnie Andrzej działa jako superkurator w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej (Elektrownia), organizując festiwal „Powstanie Sztuki”, i inne znakomite akcje artystyczne. Przygotowuje nagranie nowej płyty gdzie znamienne miejsce odegrają „Ryby” jak kiedyś – „Ptaki” (płyta artystyczna „Birds” powstała w wyniku akcji artystycznej z roku 1985 zrealizowanej wspólnie z Cezarym Staniszewskim, Włodzimierzem Borowskim i Tomaszem Wilmańskim). Płyta poszerzona będzie o rejestrację filmową zrealizowaną przez wybitnego filmowca animatora, Grzegorza Rogalę.

Album „Tytuł roboczy 2009 (029 – 030)” to potężna dawka ikonografii i wspomnień z historii kultury PRL oraz udokumentowanych dziejów pokolenia polskiej kontrkultury.
W skład wydawnictwa wchodzi płyta DVD z unikalnymi rejestracjami performnsów Mitana, dowcipnie zmontowana przy użyciu animacji komputerowej przez wspomnianego Grzegorza Rogalę. Wydawnictwo ukazuje to wszystko: nie martyrologicznie ani podręcznikowo, a barwnie i anegdotycznie, czyli - prawdziwie. Młodzi ludzie (i nie tylko oni) żyli wtedy sztuką, bo ta była wartością nadrzędną nad zakłamaną polityką, nieistniejącą konsumpcją i nie „walczyła” z systemem. Była OBOK i ZAMIAST niego.


text Jacek Kasprzycki